Dawno nie uczyłam klas 4 i 5 w szkole podstawowej. Zawsze tak jakoś wypadało, że miałam do czynienia z klasami 7 i 8. Do tej pory wydawało mi się, że starszymi dzieciakami pracuje mi się lepiej. Jednak w tym roku szkolnym dostałam, aż dwie klasy z pierwszego przedziału. Zapomniałam, jakie to są wulkany energii. Praca z młodszymi dziećmi wymaga niesamowitej energii, bycia otwartym na najdziwniejsze pytania. Ich radość z rozwiązywania zadań jest niesamowita. Oni chcą chodzić do tablicy, chcą rozwiązywać zadania, chcą być aktywni. Dużo czasu zajmuje przygotowanie dla nich zajęć, by nie było nudno, by każda lekcja była także zabawą. Jednak warto to robić, bo uśmiech jest bezcenny. W tym roku usłyszałam: „Nie lubiłam matematyki, ale zaczyna mi się podobać”. Moim głównym celem jest uniknięcie zniechęcenia ich do pokonywania trudności, by jak najdłużej zachowali taką aktywność i chęć do zabawy matematyką. Najważniejsze na takich zajęciach to by pracowali własnym tempem bez pośpiechu i stresu. By zdobywali nowe narzędzia w rozwiązywaniu zadań i umieli to powiązać z sytuacjami z życia codziennego. Dobre podstawy to lepszy efekt w klasach starszych. Dlatego nie warto podawać im gotowych przepisów na dane zadanie tylko mobilizować ich do samodzielnego tworzenia strategii. Najtrudniejszym zadaniem jest nauczenie ich pełnego zapisywania odpowiedzi. Bardzo często jest tak, że oni znają wynik, ale mają trudności z formalnym zapisem. Dlatego bardzo często zadaję pytanie „dlaczego”, „wyjaśnij mi, jak to zrobiłeś”. Dzieciaki przyzwyczajają się do uzasadniania, formułowania odpowiedzi. Najtrudniej jest zawsze na początku, ale małymi kroczkami idziemy do przodu.
I na koniec najważniejsze pytanie, kiedy i dlaczego dzieci tracą tę naturalną ciekawość nauki. Dlaczego wchodzą w tryb – matematyka jest trudna i nudna? Przeładowany program, zmęczenie nauczyciele, złe komunikaty wysyłane przez rodziców, fascynacja popkulturą młodzieżową? Prawda pewnie jak zawsze leży gdzieś pośrodku.